sobota, 7 lutego 2015

Jak mija dzień?

Dzisiaj mroźny lutowy dzień, Szymon wstał bardzo radosny. Już nie kaszle. Taka dobra nowina ;) Wprowadziłam w życie tablice motywacyjną, by go  nauczyć samodzielności. Może trochę za wcześnie jak na dwulatka, ale działa. Sam umył rano zęby, zjadł śniadanie i zabrał się za układanie puzli. Próbowałam się grzecznie wymknąć z domu na zakupy z mężem, ale się nie udało bo gdy syn usłyszał słowo torba po chwili miał na sobie czapkę, szalik i rękawiczki. Po powrocie gdy weszłam  do domu, stał już przy drzwiach i  " zapuszczał żurawia do toreb" z pytaniem : A mi?  Wyjął z torby kredki i zaszył się w pokoju.



 Nie mogłam go wogóle odciągnać do jedzenia obiadu od tych malowideł. Po obiedzie wybraliśmy się w odwiedziny do siostry która ma 2 łobuziakow Marcina i Piotrka. Tam było dużo głośniej niż u nas.
 Setki pytań 3-latka : Mamo, a mogę to? A dlaczego on mi zabrał soczek?  Mamo, w co się pobawimy? Mamo, dostanę jeszcze wafelka? ...omg. I zastanawiam się jak to będzie wyglądało u nas. Bo szymon jeszcze za dobrze nie mówi i nasza komunikacja opiera się na kilku słowach takich jak : "Daj mi, nie, tak, czy chce''. Oczywiście pojawiają się nowe wyrazy, ale nie są używane tak często. Jak to dzieci wszędzie ich było pełno i zawsze tam gdzie coś się działo.


Po obfitym malowaniu przez chłopaków na tablicy zabraliśmy ją do kąpieli. Gdy pani domu ;) przygotowywała kopytka , i w kuchni pojawiła się liczna widownia. Ale to już chyba standard. Na koniec odwiedzin Szymonio zafundował mi to samo co zwykle, protest powrotu do domu. Na szczęście umiem sobie z tym radzić. Po powrocie oglądał bajkę.A wieczorem oddawał się swojej pasji- rysowaniu. Mąż poszedł do pracy, a ja zrobiłam sobie seans filmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz