My na dzień dzisiejszy mamy psa, suczkę Coni. Od samego początku opieka nad nim wygląda mniej więcej tak
Wcześniej były rybki, kot, żółw, fretka, myszka - mały zwierzyniec.
Zainspirowani książką wypożyczoną jakis czas temu z biblioteki pt: " Kameleon- wiersze i opowiadania dla dzieci rekomendowaną przez miesięcznik Rodzice szukaliśmy więc nowego upragnionego zwierzątka domowego.
-A co on je? - moja ciekawość nie miała końca.
No nie wiesz..., no kolorowe kredki- odparł Marcin. Omg..i tu doznałam szoku bo myślałam, że jedzą owady.
Kameleon udaje, że to nie on.
I już od pierwszego wejrzenia się zmienia.
Na imię ma Leon, co zgoła nic nie znaczy,
Bo przecież kameleon,
I tak moze wszystko przeinaczyć.
A jak zapytałam mojego syna, jakie zwierzątko chciałby mieć w domu narysował to:
Słoń który jest przez Szymka najczęściej rysowanym zwierzątkiem. Ma trąbę, uszy, oczy i brakuje mu tylko nóg, ale widocznie jest za duży by się zmieścił na znikopisie, a do witrynki ze składem porcelany to tym bardziej ;) W momencie gdy syn narysował słonia po raz pierwszy zapytany przeze mnie co to, odpowiedział -Tututt! I tak domyśliłam się że to słoń. Być może, zainspirowany został bajką o słoniu Dominiku, który służył za taxi, lub mył samochód za pomocą trąby.
w czterech skrzynkach na balkonie
cztery doniczkowe słonie.
W sklepiku u pana Heńka
kupił trzy spore ziarenka.
Pan Heniek zaręczył słowem,
że to ziarenka słoniowe.
Posadził je pewną wiosną
pewien, że słonie wyrosną.
Podlewał je bardzo obficie
i, chociaż mi nie uwierzycie,
w Wielkanoc, w samiutkie święta
zakiełkowały ziarenka.
Spod ziemi wyrosły zdrowe
potężne trąby słoniowe,
a potem, gdzieś za dwa dni,
słoniowe wyrosły kły
i uszy wielkie i cienkie,
i oczka całkiem maleńkie,
i cała słoniowa reszta,
tak ciężka, że balkon zatrzeszczał,
wygiął się, rozpadł na pół
i runął w dół.
Na dole słonie strzepnęły kurz
i poszły sobie ... i już.
A nasz hodowca po tym wypadku
nie sadził więcej nic oprócz kwiatków.
Najlepszym przykładem na to że słoń chociażby wymarzony nie nadaje się na zwierzątko domowe jest wiersz Marka Bartkowicza
Doniczkowe Słonie
Pewien dziwny pan z Krakowa
postanowił wyhodowaćw czterech skrzynkach na balkonie
cztery doniczkowe słonie.
W sklepiku u pana Heńka
kupił trzy spore ziarenka.
Pan Heniek zaręczył słowem,
że to ziarenka słoniowe.
Posadził je pewną wiosną
pewien, że słonie wyrosną.
Podlewał je bardzo obficie
i, chociaż mi nie uwierzycie,
w Wielkanoc, w samiutkie święta
zakiełkowały ziarenka.
Spod ziemi wyrosły zdrowe
potężne trąby słoniowe,
a potem, gdzieś za dwa dni,
słoniowe wyrosły kły
i uszy wielkie i cienkie,
i oczka całkiem maleńkie,
i cała słoniowa reszta,
tak ciężka, że balkon zatrzeszczał,
wygiął się, rozpadł na pół
i runął w dół.
Na dole słonie strzepnęły kurz
i poszły sobie ... i już.
A nasz hodowca po tym wypadku
nie sadził więcej nic oprócz kwiatków.
Podsumowując mamy dwa wyjścia ; zabrać Szymka w odwiedziny do zoo gdy zrobi się ciepło, lub zakupić nowe pozycje książkowe o słoniach ;)
Ps. Polecam blog ; www.ohanablog.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz