czwartek, 2 kwietnia 2015

Środa, czwartek...

Wczoraj już nie miałam siły pisać, musiałam okiełznać mojego szefa, któremu wczoraj było mało gościnnych wrażeń. Mimo okropnej pogody i korzystając z zaproszenia wybrałam się z Szymkiem do cudownej rodzinki w gościnę. Już na schodach przywitał nas Kitek, potem  Olga i jej wspaniali chłopcy.O których TUTAJ Gdy my rozmawiałyśmy przy kawie nasze dzieciaki się bawiły w drugim pokoju. Oczywiście nie obyło się bez bałaganu, który towarzyszył zabawom. Mati oświadczył, że nie będzie się z Szymonem bawił a zapytany : -Dlaczego?
- Bo Szymek bałagani. -odpowiedział.  Więc poszłam tym śladem i spytałam szefa : - Kto to posprząta?
- Ty!- odparł. Hmm...mina mi zrzedła ale było śmiesznie.
 Gdy Olga pojechała po męża dzieci się rozpiechły po domu. Myślałam że nie ogarnę. Szymon się bawił, Mati rysował w salonie a Arek biegał po kuchni. Ja rozdwoić się nie umiem, nie mówiąc już o roztrojeniu. ;) Ale mi się udało. Po powrocie taty chłopaków,były męskie zabawy a wyglądało to mniej wiecej tak...






...śmiechów  i brykania nie było końca...






Czas szybko zleciał i gdy nadszedł czas powrotu do domu. Szef się tam zaklimatyzował w oka mgnieniu więc nie chciał wracać do domu. Ostatnio takie humory pojawiają się coraz częściej, a najlepszą receptą jest założenie butów i wtedy bardzo szybko zmienia zdanie. Zmęczony, trochę przed snem marudził i chciał odwiedzić jeszcze ciocię ale po kąpieli padł jak kawka.

Dzisiaj wstaliśmy dosyć późno jak na nas. Mąż pojechał do swojej pracy, ja zabrałam się do świątecznych przygotowań w kuchni. Szymon zajął się zabawą, ale co jakiś czas wyciągał mnie ciągnąc za nogę . Odstawione do wystygnięcia babki nie postały w nienaruszonym stanie. Szef zrobił w jednej z nich dziurę w centralnym punkcie, wydłubując kawałek babki palcami. Och jak dobrze, że ktoś wymyślił lukier.
 Idąc za radą Olgi postanowiłam szefa ustawić do pionu i zniwelować jego bałaganiarstwo. I oczywiście poskutkowało. Sprząta po sobie, hi hi i nawet po mnie. Konsekwencja skutkuje. Wieczorem miałam wychodne więc jak wróciłam nie poznałam pokoju.

Dziś był międzynarodowy dzień książki dla dzieci i nie obyło się więc bez czytania na dobranoc. Oczywiście jak pewnie każdy mamy swoje ulubione. Znalałam takze w piwnicy moje stare książki z dzieciństwa do których mam sentyment.To Dziadek do orzechów i Baśnie Hansa Christiana Andersena, które przekazałam mojemu synowi.



2 komentarze:

  1. tak to był superowy czas :D tez u nas leżą stare książki ale chłopaki maja swoje ulubione i jak na razie nie chcą innych
    Brawa dla synka za sprzątanie i Twoją konsekwencje :D buźka dla Was

    OdpowiedzUsuń